ALEKSANDRA PAWLICKA
Przekrój nr 355/3245 z dnia 30 sierpnia 2007
Dziękujemy Pani Aleksandrze Pawlickiej i Panu Jackowi Kowalczykowi, Redaktorowi Naczelnemu Przekroju za zgodę na wykorzystanie tekstu)
(Przepraszamy ale ze względów technicznym pominęliśmy zamieszczone w oryginalnej wersji artykułu zdjęcia)
Wraz z początkiem roku szkolnego powraca narastający w ostatnich latach problem niechęci do lekcji wychowania fizycznego.
Filip, Warszawski gimnazjalista, nienawidzi tego przedmiotu, bo ocena z WF zaniża mu średnią w granicach szóstki. Za uczestnictwo w lekcjach i noszenie stroju dostaje na koniec roku czwórkę i jest to jedyna czwórka na jego świadectwie. Ćwiczyć nienawidzi, bo koledzy drwią z jego słabej kondycji fizycznej.
Majka rozpoczynająca w tym roku naukę w krakowskim liceum drży na myśl o nowym wuefiście. Podobno jest byłym sportowcem, bardzo wymagającym, a ona, lekko przy kości, raczej nie należy do sportowych orłów. Od początku wakacji błaga więc rodziców, by załatwili jej całoroczne zwolnienie z lekcji WF
NIE CHCĘ CHODZIĆ NA LEKCJE WF
Ilu uczniów w Polsce nie chodzi na zajęcia wychowania fizycznego, nie wiadomo. Ministerstwo Edukacji takich statystyk nie prowadzi. Na szczęście dane z własnej inicjatywy zbierają niektóre kuratoria i ośrodki zdrowia. I wynika z nich, że sytuacja wygląda źle. W Krakowie w ubiegłym roku stałe zwolnienia miało 10 procent młodzieży ponadgimnazjalnej, czyli 15 tysięcy uczniów. Podobnie jest w Gdańsku i Łodzi, gdzie w ogóle nie ćwiczy 10 procent uczniów W trójmiejskich liceach i technikach problem dotyczy 40 procent dziewcząt. Kuratorzy, dyrektorzy i nauczyciele nie mają złudzeń-zwolnienia z WF to już zjawisko nagminne.
Załatwienie takiego świstka papieru jest dziecinnie proste. Powodem może być nawet uczulenie na kurz. Lekarze najczęściej wypisują zwolnienia trzymiesięczne, przedłużane kilkakrotnie w ciągu roku. Krótkoterminowe masowo podpisywane są przez rodziców. Problemu nie dostrzega jednak Ministerstwo Edukacji, które sprawuje kontrolę nad lekcjami wychowania fizycznego. O narastającym zjawisku opuszczania lekcji WF nikt – ani z ekipy byłego ministra edukacji Romana Giertycha, ani obecnego Ryszarda Legutki – nie chciał z nami rozmawiać. Jedyna w tej dziedzinie inicjatywa ministerstwa w tym rządzie to propozycja Romana Giertycha zastąpienia jednej godziny wychowania fizycznego historią. Nie przeszła. Od 2003 roku wprowadzana jest bowiem stopniowo (najpierw w podstawówkach, potem w gimnazjach) czwarta godzina lekcyjna WE
– Ta dodatkowa godzina przy obecnym stanie sprawności fizycznej uczniów, ich niechęci do uczestnictwa w lekcjach WF i sposobie prowadzenia zajęć przynosi przeciwny skutek-komentuje Mirosław Kaczmarek, dyrektor Zespołu Badań i Analiz w Biurze Rzecznika Praw Dziecka.
Dwa lata temu przeprowadził internetową ankietę wzorowaną na ankiecie francuskiego rzecznika praw dziecka dotyczącą problemów uczniowskich w szkole. Z pięciu tysięcy nadesłanych opinii stworzono ranking spraw najbardziej uprzykrzających życie w szkole. Oprócz poniżania przez nauczycieli i lizusostwa samorządu szkolnego ku zaskoczeniu ankietujących uczniowie najczęściej sygnalizowali kłopoty z lekcjami wychowania fizycznego. Jedna z wypowiedzi zaczynająca się od słów: ,Nie chcę chodzić na lekcje WF”, dała tytuł olbrzymiej grupie skarg uczniowskich na ten przedmiot. Wpisów było blisko 1200. Na ich podstawie Biuro Rzecznika Praw Dziecka przygotowało raport. Do dziś jednak nikt w ministerstwie nie zwrócił na niego uwagi.
ZACHĘCAĆ, A NIE OCENIAĆ
„Mam dużą nadwagę. Zawsze WF był moją zmorą. Nie udaje mi się zrobić fikołka, skoku przez skrzynię czy tak zwanej gwiazdy. Czy WF nie mógłby być traktowany jako zajęcie na zaliczenie, a nie na ocenę?”. To jeden z długiej listy wpisów w ankiecie Biura Rzecznika Praw Dziecka. I nie jest to głos odosobniony ,WF to ruch, powinniśmy się ruszać, grać w gry a nie na oceny wszystko. Ja mam same 2! Choć ćwiczę cały czas. Bardzo lubię sport, ale tylko wtedy gdy nie jestem z niego oceniana”.
W odczuciu uczniów ocenianie sprawności fizycznej prowadzi do dyskryminacji, poniżania, wystawiania słabszych na pośmiewisko klasy. Tymczasem ich zdaniem lekcje WF nie powinny sprowadzać się do sprawdzania umiejętności ucznia jak na matematyce czy geografii, lecz być zachętą do ruchu.
Mirosław Kaczmarek z Biura Rzecznika Praw i Dziecka mówi o potrzebie szeroko zakrojonej kampanii społecznej promującej potrzebę aktywności fizycznej wśród młodych ludzi
– Tak jak było to w USA na przełomie lat 70 i 80. Do tego trzeba zmienić system oceniania- oceniać nie według wyników, ale chęci uczestnictwa w zajęciach.
(Ode mnie dodam – przypisek Zbigniew Cendrowski – że powoływanie się na USA jest złudne, bowiem jest to kraj o jednej z najwyższych na świecie epidemii nadwagi i otyłości a główną przyczyną, jak twierdza sami amerykanie, jest niedostatek aktywności fizycznej, więc okazuje się, że nie jest to takie proste)
Dla wielu nauczycieli wychowania fizycznego podstawą wystawiania oceny wciąż są sprawdziany sprawności ucznia na podstawie tak zwanych tabel. Opisane w tabelach średnie wyniki, jakie powinien uzyskiwać uczeń w zakresie skoczności, siły czy biegu w danym wieku, są fikcją Wyznacza się średnią nieuwzględniającą tego czy uczeń jest chudy czy gruby, czy ma długie nogi, czy krótkie, czy przebiega setkę bez zadyszki, czy już po 50 metrach oczy wychodzą mu z wysiłku na wierzch.
Często sprawdziany, które decydują o końcowej ocenie, sprowadzają się do ekstremalnych wysiłków uczniów w krótkim przedziale czasu. W efekcie WF kojarzy się uczniom z bolesnymi zakwasami i nie ma nic wspólnego z wyrobieniem u nich potrzeby aktywności fizycznej.
– Inny grzech to monokultura wuefistów. Zwłaszcza jeśli są to byli sportowcy czy trenerzy próbujący narzucić uczniom własną dyscyplinę sportu – mówi Mirosław Kaczmarek. Dlatego skargi płynące od rodziców do kuratoriów w sprawie zajęć wychowania fizycznego najczęściej dotyczą nauczycieli pragnących mieć samych lekkoatletów albo koszykarzy, albo gimnastyków stojących na głowie i robiących szpagat.
– Równie niepokojąca i bardziej powszechna jest jednak obojętna postawa nauczycieli WF To ci, którzy dają piłkę i każą grać w kosza czy siatkówkę przez cały rok. Brakiem inicjatywy automatycznie zarażają uczniów – dodaje wizytator Artur Pasek. Uczniowie takie lekcje nazywają „na macie”, czyli „na, macie piłkę i se pograjcie”.
Ogólnopolskich danych dotyczących jakości pracy kadry nauczycielskiej prowadzącej lekcje WF nie ma. Z cząstkowych badań wynika jednak, że braki w wykształceniu kadry są spore. Na przykład, jak wynika z ankiety kuratorium w województwie podlaskim, w regionie tym aż 26 procent nauczycieli wychowania fizycznego nie ma odpowiednich kwalifikacji do prowadzenia zajęć. I nie chodzi tylko o dyplom Akademii Wychowania Fizycznego, ale także o umiejętność motywacji uczniów do ćwiczeń. W przyjętej przez rząd w 2003 roku „Strategii rozwoju sportu w Polsce do roku 2012″ jedno z zadań przewiduje konieczność stworzenia nowych kryteriów oceny nauczycieli WF uwzględniających efekty sprawności osobistej ucznia. Zmiana miałaby doprowadzić do tego, by nauczyciele przestali patrzeć wyłącznie na wyczyny sportowe, a zaczęli zwracać uwagę na to, czy poprawia się sprawność fizyczna uczniów Do dziś tych kryteriów nie stworzono. Tymczasem badania na temat stanu zdrowia młodzieży już dziś są alarmujące.
KRZYWY, GRUBY I Z PLATFUSEM
Przeprowadzone w tym roku przez Ośrodek Promocji Zdrowia i Sprawności Dziecka w Gdańsku badania sześciolatków rozpoczynających szkolną edukację pokazały, że w ostatnim dziesięcioleciu podwoiła się liczba dzieci, które mają nadwagę lub są otyłe. Z innych badań prowadzonych przez Zakład Medycyny Szkolnej Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie jasno wynika, że problem z otyłością idzie z dzieckiem niemal przez cały okres nauki w szkole, a często i dorosłe życie. Otyłe dziewczęta dwukrotnie częściej zwalniane są z zajęć WF, a otyli uczniowie aż w 40 procentach unikają uczestnictwa w tych lekcjach, pogłębiając tym samym swą kiepską kondycję. W Zielonej Górze na ponad 1800 uczniów 704 ma płaskostopie, 286 skoliozę, a 254 asymetrię barków O stuprocentowo zdrową młodzież – jak przyznają pracownicy Szkoły Orląt w Dęblinie – coraz trudniej nawet w tej „najzdrowszej” placówce w Polsce. Kształcący pilotów ośrodek, choć wyników egzaminów do publicznej wiadomości nie podaje, przyznaje, że w ostatnich latach ma kłopoty z pełnym naborem właśnie ze względu na pogarszającą się kondycję fizyczną młodzieży.
I – Koledzy śmieją się, że u mnie dziewczyny nie mają okresu, bo zawsze ćwiczą – mówi Zygmunt Nowak, nauczyciel z Kruszowic. Do niedawna prowadził lekcje w małej wiejskiej szkole, gdzie łącznie były tylko cztery sale lekcyjne, i w których zawsze odbywały się zajęcia. Na prowadzenie WF nie było nawet korytarza. Nowak zorganizował jednak 30 par butów i nart biegowych z ośrodka sportowego i po roku jego uczniowie wygrywali wszystkie zawody narciarskie w regionie. Gdy nie dało się jeździć na nartach, ćwiczono w starej szopie, która kiedyś służyła za młockarnię, i też sypały się medale w czwórboju lekkoatletycznym i biegach. Ale u mnie wszyscy mieli piątki. Wystarczyło ćwiczyć. Te sprawdziany sprawnościowe robiłem po to, by uczniowie wiedzieli, na co ich stać, ale do wyniku na świadectwie wcale się nie liczyły- ujawnia Nowak. Zasadę dobrej oceny dla każdego, kto przychodzi na WF, stosuje także w nowej szkole mającej świetne warunki sportowe, do której przeniósł się po zamknięciu poprzedniej placówki.
Jeśli jednak brakuje rozumiejącego młodzież nauczyciela, to kiepskie warunki do ćwiczeń stają się decydującym elementem zniechęcającym młodzież do wychowania fizycznego. W Polsce na blisko 2,5 tysiąca gmin prawie 300 nie ma żadnej sali gimnastycznej, a brak własnej sali do ćwiczeń jest problemem prawie 40 procent gimnazjów. By przy takim stanie posiadania zachęcić młodzież do uczestnictwa w zajęciach wychowania fizycznego, podstawą musi być atrakcyjny program.
AEROBIK I SAMOOBRONA
Z badań krakowskiego kuratońum wynika, że dla dziewcząt najbardziej interesującą formą są te zajęcia, które kształcą umiejętność panowania nad sylwetką-aerobik i taniec. Chłopcy wolą gry zespołowe i poznawanie technik samoobrony. W obu grupach jako podstawową zasadę, którą powinien rządzić się WF, wymienia się unikanie rywalizacji. Istota problemu nie tkwi w tym, że uczniowie nie lubią ruchu i ćwiczeń. Nie lubią go w wykonaniu szkolnym: nudnym, korytarzowym, w uniformie, z oceną determinującą ich możliwości. Po lekcjach jednak chętnie chodzą na basen, jogę, jazdę konną, tenis siłownię. Dlaczego? Bo chcą dobrze wyglądać, być sprawni fizycznie, ale bez oceniania ich umiejętności w dzienniku.
Mirosław Kaczmarek we wszystkich sprawach wpływających do Biura Rzecznika Praw Dziecka dotyczących dyskryminacji na lekcjach WF przywołuje wyrok polskiego sądu z 1970 roku: „Nauczyciel wychowania fizycznego nie może nie brać pod uwagę-egzekwując wykonywanie określonych ćwiczeń – różnic w stopniu sprawności fizycznej uczniów uwarunkowanej także ich fizycznymi możliwościami (wzrost, nadwaga, prawidłowość budowy, ewentualne ułomności itp. W granicach uzasadnionych powinno być stosowane podejście indywidualne, zwłaszcza gdy dotyczy to młodzieży, której rozwój fizyczny nie został zakończony”. Aż dziw, że przez 37 lat nikt nie wziął sobie opinii sądu do serca i nie podjął dyskusji dotyczącej oceniania na lekcji WE
ZALICZENIE ZAMIAST OCENY
Oceniać można co najwyżej chęci ucznia, a nie jego sprawność fizyczną. Z racji tego, że ocenianie chęci jest jednak niewymierne, być może więc warto całkowicie zlikwidować ocenę z tego przedmiotu. Jestem za takim rozwiązaniem, bo najważniejsza jest poprawa kondycji fizycznej. Ocena jest kwestią absolutnie drugorzędną – mówi wieloletni wizytator lekcji WF w krakowskim kuratorium Artur Pasek. Być może rozwiązaniem byłoby wprowadzenie akademickiego systemu zaliczeń – bez egzaminacyjnej oceny Z premiowaniem jedynie najlepszych, którym ekstrapunkty za sportowe osiągnięcia mogą pomóc w dostaniu się do nowej szkoły czy na wymarzoną uczelnię. Może to wreszcie sprawi, że WF nie będzie się kojarzył uczniom z 45 minutami stresu, ale z lekcją rozluźnienia i wyładowania złych emocji po klasówkach z innych przedmiotów Na dodatek jedyną lekcją w planie, która może poprawić wygląd i sprawić, że uczeń poczuje się piękniejszy, szczuplejszy i bardziej sprawny fizycznie.
Maciej Demel
W cieniu Euro
Marian Eile, twórca „Przekroju” a mój szkolny – nieco starszy – kolega uśmiecha się pewnie za chmurki, że ktoś wyłamał się z chóru Euro 2012 a zajął się fundamentem – szkolnym wychowaniem fizycznym (Przekrój nr 355 ) Ale też pewnie dziwi się mocno minorowej tonacji artykułu. Za Jego czasów a w naszej szkole wychowanie fizyczne cieszyło się sympatia i estymą. Jeżeli nawet ktoś się wymigiwał, to wiedział, że grzeszy wątpiąc w kulturę kolegów, poziom nauczyciela oraz lekarska zachętę.
Gimnazjum Batorego, warszawska jedynka, szkoła chłopaków z „Kamieni na szaniec” (bo o niej tu mowa) miała i świetne warunki, i światłych nauczycieli, i mocne wsparcie harcerskie „Pomarańczarni”, której etos obejmował dbałość ucznia o zdrowie i fizyczną sprawność., To prawda, że szkoła była elitarna, lecz przecież to co elitarne staje się normą w następnych pokoleniach. Skąd więc ten regres a nie postęp ? Gdyby ktoś argumentował, że przybywa sedenteryjnej konkurencji dla szkolnych fikołków, odpowiedź jest prosta : Każda generacja urządzać ma swoje instytucje stosownie do swoich czasów.
Co warto przypomnieć To przede wszystkim, że wychowanie fizyczne jest jedynym przedmiotem, który do szkoły wprowadzili uczniowie. Pierwotnie były to samorzutne, żywiołowe reakcje, najpierw zwalczane jako pustota i zbytki, potem tolerowane, a wreszcie zalecone przez Komisję Edukacji Narodowej. Można półżartem powiedzieć, że sama młodzież zgotowała sobie ten los.
Gdy zaś owe rekreacje wpisano do szkolnych obowiązków, dostały się one w tryby dydaktyczne. Odtąd datuje się dwoistość wychowania fizycznego, ludyczno – racjonalna. Trzeba więc godzić to, czego pragnie młodzież z tym , co nakazuje wiedza nauczyciela, połączyć radość ruchu z głębszymi jego celami. Mistrzem takiej kompozycji był Doktor Henryk Jordan. Zachwianie tej równowagi prowadzi do dyktatury lub pajdokracji. I jest to drugie ważne stwierdzenie.
Baczność, bo wkracza Marszałek Józef Piłsudski uznał sprawę za tak poważną, że powołał Radę Naukową WF i z wielkim zaangażowaniem osobiście nią pokierował. Uważał, że każdy przedmiot szkolny zmierza do czegoś, trzeba więc mierzyć jego efekty. I tak z woli Marszałka i z wiedzy uczonych, powstał pionierski w światowej skali Miernik Mydlarskiego, który odnosił osiągi sprawnościowe do wieku, płci oraz morfologicznych parametrów każdego osobnika. Normy ustalono empirycznie na bardzo licznej próbie.
Na gruncie wychowania fizycznego dokonał się więc skok jakościowy – ku ocenie względnej. Inne przedmioty stosują ocenę bezwzględną, bowiem ani matematyk, ani polonista nie odnoszą swych ocen do mentalnego potencjału ucznia. Można przekornie powiedzieć, że właśnie oni stosują ocenę „sportową”. I jest to trzecie już stwierdzenie.
Wspomniany miernik aktualizowano i modernizowano. Sekundują mu i inne sposoby pomiaru postępów. Mają one walor wychowawczy, gdyż informując ucznia skłaniają go do samooceny i mobilizują do pracy nad sobą. Wszystkie te narzędzia ma do dyspozycji nauczyciel wychowania fizycznego.
Ocena to nie stopień
Instytucji szkolnej nie zadowalała jednak sama ocena ; żądano stawiania stopni. Wkroczono w krainę sofistyki, bo nie wypada psuć celującego świadectwa otyłemu abnegatowi. Jest to achillesowa pięta „wuefu”. Pracowano nad nią bezustannie, poświęcono jej wiele debat. Łamy prasy fachowej pełne są różnych pomysłów. Nie brak głosów za zniesieniem stopni, przy czym wiele argumentów pokrywa się z tymi, które znajdujemy w artykule pani Pawlickiej. W miejsce wojny na stopnie zalecano nasilenie środków dyplomatycznych : aktywność nauczyciela wychowania fizycznego na radach pedagogicznych i tzw. Wywiadówkach a także jego kontakt z uczniami nawet formalnie zwolnionymi z ćwiczeń. Być może, jest to założenie zbyt optymistyczne, dlatego wahadło alternatywy jest w ciągłym ruchu.
Niechętni strategii „dwója – batem” natrafiali na opór szkolnej biurokracji i zwolenników złudnego przekonania jakoby same lekcje wf stanowiły wystarczający bodziec cielesnego rozwoju. Dziś zresztą przez wf rozumie się znacznie więcej niż podnoszenie ruchowej sprawności. Dobry nauczyciel wprowadza ucznia w świat kultury fizycznej we wszystkich jej wartościach (zdrowotnych, utylitarnych, estetycznych itd.), wdraża w całożyciową dbałość o ciało ze szczególnym akcentem na aktywność ruchową, zachęca do wszystkiego co zdrowiu sprzyja, ostrzega przed tym co je niszczy, uczy zasad fair play i kultury kibicowania, uzbraja przeciw naporowi mody i znachorstwa. Kto tego wszystkiego nie nauczy się w porę, dojdzie do tego po szkodzie, lecz będzie to już reedukacja, a częstokroć rehabilitacja po pierwszym zawale.
Dwieście lat temu Jędrzej Śniadecki tłumaczył społeczeństwu sens i wagę wychowania fizycznego. Dziś, żeby zrozumieć jego sens współczesny, dobrze jest przeczytać książeczkę Henryka Grabowskiego ” Co koniecznie trzeba wiedzieć o wychowaniu fizycznym”.
Pomiędzy wizją a życiemTo wszystko, co napisałem, tworzy rejestr rzeczywistych i potencjalnych aktywów wychowania fizycznego. Matematyk czy polonista mógłby pozazdrościć „wuefowi” spontanicznej genezy przedmiotu, naturalnego napędu młodych do właściwej przedmiotowi aktywności, łatwości łączenia przyjemnego z pożytecznym, a wreszcie – perspektywy zniesienia formalnych stopni. Każdy bowiem nauczyciel chciałby wyzwolić się ze scholarstwa, które tak dowcipnie opisał Gombrowicz.
Pochwała „weuefu” nie może przesłonić jego krytyki. Obraz wirtualny nie jest obrazem rzeczywistym. Pomiędzy nimi jest szczelina różnych rozmiarów. To co wymyślą mądre głowy, a co gotowi są realizować ludzie talentu i dobrej woli – przechodząc przez biurka decydentów i magiel świata – staje się bladym cieniem, jeśli nie karykaturą. Tak jest zresztą w każdej dziedzinie życia : w polityce, gospodarce, medycynie.
„Przekrojowi” należy się uznanie za to, że wniósł tę sprawę na wokandę, autorce – za brawurowy apel. Z obowiązku seniora musiałem podzielić się swoją pamięcią z zamiarem przetarcia drogi młodszym dyskutantom, lepiej zorientowanym w świecie współczesnym
Warszawa 30 września 2007 r
Kultura fizyczna – sposób na agresję wśród dzieci i młodzieży
Agresja wśród dzieci i młodzieży jest zjawiskiem bardzo powszechnym we współczesnym świecie. Coraz częściej przenika do życia rodzinnego i szkół. Obniża się również wiek młodych agresorów, a ich formy działanie są coraz bardziej wyszukane. Ostatnio podejmowane są na całym świecie, także w Polsce, szeroko zakrojone badania interdyscyplinarne ujmujące jednocześnie wielostronne uwarunkowania agresji. Od lat doskonalone są narzędzia i procedury diagnostyczne dzięki którym, coraz lepiej poznajemy rozmiar zagrożenia, rodzaje zaburzeń zachowania i niedostosowania społecznego.
Agresja to przede wszystkim stan uczuć, który wprawdzie tak samo nazywamy, ale który jednak każdy z nas przeżywa w odmienny sposób. Każdemu pobudzeniu towarzyszy wzrost adrenaliny, powodujący określone uczucia. Uczucia te zaś wyzwalają agresję, na którą ma wpływ wiele czynników (m.in. temperament, otoczenie, opinie). Agresja w sensie ogólnym wyraża się często w formie złożonych zachowań i przybiera wtedy postać bójek, zastraszenia kogoś, niesprawiedliwego traktowania. Ekstremalna forma agresji przyjmuje postać okrucieństwa i polega na fizycznym lub psychicznym niszczeniu żywej istoty w sposób szczególnie gwałtowny i wymyślny.
Na ogół jednak w definicjach agresji akcentowane są dwa zasadnicze elementy: agresywne zachowanie niesie ze sobą negatywne skutki dla ofiary oraz jest intencjonalne, przy czym sprawcę opisuje się jako pragnącego zranić bądź uszkodzić fizycznie lub psychicznie ofiarę.
Szkoła, jako ważna część życia społecznego, w której uczniowie poddawani są ocenie i krytyce innych osób jest środowiskiem szczególnie „agresotwórczym”.
Przyczyny zachowań agresywnych w szkole można podzielić na:
a) przyczyny szkolne wynikające z:
– wadliwego funkcjonowania szkoły (przeludnienie klas, hałas, braki w wyposażeniu, anonimowość uczniów, wyśmiewanie ucznia),
– wadliwe organizowanie procesu kształcenia (mało urozmaicone i przeciążone programy nauczania, brak zajęć pozalekcyjnych),
b) przyczyny pozaszkolne wynikające z:
– złego funkcjonowania osobowości ucznia, kłopotów w nauce,
– nieumiejętności przystosowania, zazdrości w odniesieniu do kolegów z rodzin lepiej sytuowanych, rywalizacji w nauce,
– wadliwego funkcjonowania rodziny, jego środowiska szkolnego, nieodpowiedniego wpływu rodziny.
– niewłaściwego wpływu środowiska szkolnego (dominacja starszych kolegów nad młodszymi, szpanerstwo konflikty między rówieśnikami).
Podstawowym hasłem wychowania jest wszechstronny i harmonijny rozwój osobowości jednostki a w szczególności wyrobienie takich cech jak: aktywność, zdyscyplinowanie, systematyczność, odporność, odpowiedzialność, itp.
Wychowanie fizyczne i sport należą do ważniejszych czynników wspomagających ogólny rozwój dzieci i młodzieży. Szeroko rozumiana kultura fizyczna stwarza podstawy kształcenia wysokich predyspozycji do nauki i wysiłku, wpływa na kształtowanie sfery emocjonalnej, poprawia sprawność fizyczną oraz zdolności adaptacyjne młodego człowieka.
Otaczająca nas rzeczywistość stawia przed osobami pracującymi w dziećmi i młodzieżą nowe zadania, przesłania i role społeczne polegające na przewodnictwie w procesie rozwijania zdolności i umiejętności wychowanków oraz organizowaniu procesu kształcenia i wychowania. Dużą uwagę nauczyciel powinien przywiązywać do samowychowania, samokontroli i samooceny ucznia. Kreowanie właściwych postaw wychowanków powinno stanowić nadrzędny cel wychowania fizycznego.
Nowe wyzwania pojawiające się przed nauczycielem wychowania fizycznego stawiają go w roli menedżera inspirującego, sterującego i koordynującego działania na rzecz rozwoju fizycznego, sprawności fizycznej i zdrowia ogółu uczniów.
Objawy agresji wszystkim nam są znane, gdyż znajdują swoje przykłady w życiu codziennym i przekazach medialnych. Upowszechnianie się postaw agresywnych wynika głównie z nieumiejętności rozwiązywania konfliktów, nieumiejętności życia w grupie, nieumiejętności wyrażania emocji, nieumiejętności szukania mocnych stron własnej osobowości oraz nieumiejętności organizowania sobie zdrowego stylu życia, np. czynnego wypoczynku .
Warto wspomnieć, iż w coraz większym stopniu agresja i stosowanie przemocy fizycznej staje się udziałem dziewcząt, co świadczy o zmianie ról i pojawieniu się agresywnej formy swoistego feminizmu.
Aby uniknąć powstania agresji wśród dzieci musimy od wczesnych lat zagwarantować im poczucie bezpieczeństwa i miłości. Należy dołożyć więcej starań i znaleźć środki finansowe na poszerzenie oferty zajęć pozalekcyjnych, aby sensownie wypełnić wolny czas nie tylko w szkole, ale także w środowisku lokalnym. Należy odrywać dzieci od sprzętu multimedialnego i zapobiegać przebywaniu bez opieki poprzez tworzenie kółek zainteresowań, w których każde dziecko miało by szansę znaleźć coś dla siebie.
Nauczyciele powinni uczyć naszą młodzież zdrowych sposobów rozładowania napięć emocjonalnych, obrony przed agresywnością, upokarzaniem i poniżaniem w następstwie znęcania się oraz zrozumienia uczuć swoich i innych będąc w roli osoby „silnej” i „bezsilnej”. Powinniśmy od najmłodszych klas budować wysoką samoocenę ucznia, nauczać o emocjach oraz sposobach radzenia sobie z nimi, zaznajomić uczniów z miejscami i ludźmi, którzy udzielają pomocy w trudnych sytuacjach, wprowadzić elementy negocjacji i mediacji, propagować edukację na temat zjawisk przemocy i agresji.
Opracowane na podstawie artykułu miesięcznika „Lider” autorstwa K. Kucharczyk.